Historia autentyczna #11: Pomysł na prezentowy biznes

Posted in Historie Autentyczne
on grudzień 5, 2017
Historia autentyczna #11

Dzisiejsza historia autentyczna to dowód na to, że jak się o czymś marzy to można ciężką pracą to zrealizować. Rozmawiam dziś z Karoliną, która tak lubi prezenty, że postanowiła stworzyć własny biznes prezentowy. Jak to u niej było, na jakie trudności trafiła i o czym marzyła przeczytacie poniżej. 

Historia autentyczna #11: Jak pasję do prezentów przekuć we własny biznes? 

Cześć. Chciałabym odpowiedzieć, że jestem charyzmatyczna i intrygująca, ale to nie prawda, dlatego miałam nadzieję, że nie zadasz tego pytania. Lubię słuchać ludzi, jeździć na rowerze, kawę z mlekiem i islandzkie filmy. Skończyłam psychologię, ale zostałam panią od słodkich prezentów. Moje dziecko to Forget Flowers, czyli słodkie bukiety, mogące zastąpić tradycyjne kwiaty i pudełko czekoladek. To teraz mój świat, który wypełnia mi cały czas. Wierzę w moc prezentów, szczególnie tych małych, wręczanych bez okazji. Zresztą te słodkości najlepiej opowiadają same o sobie.

Skąd pomysł, aby zrobić z tego biznes prezentowy? 

Zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy (pewnie jak większość ludzi, więc to nic wyjątkowego), że chciałabym robić coś swojego. Nigdy nie sądziłam, że to się jednak uda – trochę z braku wiary w siebie, trochę więcej z braku pomysłu, co to właściwie miałoby być. Jednak pomysł pojawił się i to już trakcie studiów. Zaraz po obronie przeszłam od słów do czynów. Nie wpisuje się więc w historię o rzuceniu korporacji dla spełniania marzeń – chociaż chciałabym móc się pochwalić taką odwagą.

Bezskutecznie szukałam pomysłu na prezent z okazji obrony pracy magisterskiej mojego chłopaka. Bukiet kwiatów nie wydawał mi się ani wyjątkowy, ani odpowiedni dla mężczyzny. W końcu, postanowiłam, że sama zrobię męski bukiet. I chociaż wtedy byłam z siebie dumna, teraz już wspominam to dzieło z uśmiechem. Prezent wzbudził duże zainteresowanie wśród przyjaciół. Co jakiś czas, ktoś zgłaszał się z prośbą wykonania podobnego. Byłam zaskoczona. W pewnym momencie pisały już do mnie zupełnie obce osoby. Pani w kwiaciarni traciła cierpliwość, bo zamiast po kwiaty, przychodziłam do niej po kawałek folii albo gąbkę florystyczną.

Pewnego wieczoru, przy luźnej rozmowie, z chłopakiem, o życiu i naszej przyszłości, Łukasz rzucił, że może powinniśmy zaryzykować i spróbować rozkręcić własną firmę. Zapytałam jaką a on odpowiedział, że jak to jaką? Słodkie bukiety! I chociaż wtedy jeszcze nie wierzyliśmy, że to się uda, nie zmrużyliśmy oczu do rana, wymyślając koncepcję Forget Flowers. Od tego czasu do otwarcia sklepu minęło jeszcze dużo czasu, po drodze było mnóstwo wątpliwości, potknięć i zwątpień. Okazało się, że to nie jest takie proste, jak wydawało się tamtej nocy, ale udało się! 

Co było dla Was najtrudniejsze w tym biznesie prezentowym? 

Rzeczywistość błyskawicznie zweryfikowała moje przeświadczenie o tym, że chcąc prowdzić sprzedaż internetową, powinam znać się trochę na sprzedaży i trochę na internecie. Okazało się, że muszę być swoim własnym margetingowcem, prawnikiem, copywriterem, grafikiem i sekretarką w jednym. Powtarzam sobie w głowie słowa „Zrobione jest lepsze od doskonałego”, bo wiem, że ilość wiedzy jest większa niż realny czas, jaki mogę przeznaczyć na jej przyswojenie.

Lekcją jest też dla mnie to, że słowa: „We własnej firmie nie trzeba pracować od 8 do 16”, nie oznaczają, że ma się cały czas wolne, tylko, że się cały czas pracuje. Nasze rozmowy z Łukaszem, nawet na tematy odległe od firmy, zawsze magicznie przechodzą do naszego biznesu. Mamy postanowienie, że wieczór jest tylko dla naszego związku i nie poruszamy wtedy tematów zawodowych, ale przyznam uczciwie, że często je łamiemy.

Co jest najlepsze? To, że moje słodkie bukiety dają komuś radość. Że ktoś ufa mi na tyle, że wybiera moje produkty, żeby podziękować rodzicom na własnym ślubie, oświadczyć się swojej miłości albo podziękować żonie za to, że urodziła syna. Nie będę też oryginalna, jak dodam, że satysfakcje daje poczucie sprawczości. To że sama podejmuję decyzję i jestem odpowiedzialna za konsekwencje. To, że jeżeli to się uda, to będzie moja zasługa.

Jakie były Twoje oczekiwania biznesowe na samym początku? 

Wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie na takie oceny. Tak jak wspominałam, na pełnych obrotach nie działamy długo. Teraz najważniejszy jest klient. Mamy dużo pozytywnych głosów – każda tak informacja nakręca mnie do działania. Słucham i wyciągam wnioski z każdej rozmowy, prośby czy indywidualnego zamówienia.  Wiem już czego zabrakło, a co można zrobić lepiej i na tym się skupiam.

Na przykład, opcja wysyłki na prezent bezpośrednio do odbiorcy – sprawdziła się świetnie. Uwielbiam przygotowywać zamówienia, które będą niespodzianką. Życzenia klientów, które wpisujemy na bileciku, pozwalają nam zajrzeć do ich świata. Nie doceniłam tego, jak dużo osób daje sobie prezenty bez okazji. Cieszy mnie to.

Co było najtrudniejsze? Pamiętasz taki moment?

Najtrudniejszym momentem był etap kiedy, pierwsze emocje opadły. Otwarcie sklepu opóźniało się, a my mieliśmy wtedy już koszty stałe do pokrycia. Takie trudne momenty zdarzają się też prawie każdego dnia. Na szczęście jest nas dwoje i kiedy jedno zaczyna wątpić, drugie ciągnie to pierwsze do przodu. To zabrzmi jak największy banał, ale gdyby nie Łukasz, nie rozmawiałybyśmy teraz. Takie wsparcie jest nieocenione.

Za to z uśmiechem wspominam moment, w którym zapadła decyzja o otwarciu Forget Flowers i wszystkie pierwsze razy: pierwszy raz kiedy wykorzystałam firmową pieczątkę, pierwsze wysłane zamówienie, pierwsza informacja zwrotna, pierwszy post na Facebooku. Pierwszy wywiad też będę tak wspominać.

Jak z perspektywy czasu postrzegasz taką zmianę i pracę we własnej firmie?

Perspektywa jest jeszcze krótka, ale czasy kiedy uważam własną firmę za luksus mam już za sobą. Oczywiście, działanie na własny rachunek daje mi frajdę i szczęście. Radość z każdego zamówienia i kolejnych małych sukcesów rekompensuje wiele. Miałam być jednak szczera. Niepewne przychody, brak urlopu czy pełna odpowiedzialność za każdą decyzję to druga strona medalu. Poczucie, że nie wiem co będzie za miesiąc, może wydawać się ekscytujące, ale jest też obciążające. Ostatnio panuje trend demonizowania pracy etatowej, wszyscy powinni spełniać się na swoim – to nieprawda.

Gdybyś mogła teraz coś zmienić, co to by było? 

Jest wiele rzeczy, które z perspektywy czasu można było zrobić lepiej, szybciej, taniej. Na tamten moment nie mieliśmy wiedzy i doświadczenia. Skupiam się na tym, co mogę zrobić lepiej teraz.


Karolina, bardzo dziękuję za wywiad 🙂 

Miejsca Karoliny w sieci, do których warto zajrzeć znajdziecie poniżej: 

Strona: www.forgetflowers.pl

Facebook: www.facebook.com/forgetflowerspl

Instagram: www.instagram.com/forgetflowerspl/

Historia autentyczna - Magda Sieroczyńska
Historia autentyczna #12

To Ci się może spodobać! :)

Przejdź do paska narzędzi