Od dawna obiecywałam sobie wrócić do fotografowania zdjęć, ale zawsze było coś, co mi to uniemożliwiało. Codzienna fotografia to świetny sposób na mnóstwo radości, wyrobienie fajnego i bardzo przydatnego nawyku, a także motywacji do robienia zdjęć. Po miesiącu eksperymentu wiem, że moje fotografownie nie skończy się wraz z latem.
Codzienna fotografia, czyli jak wyrobiłam w sobie nawyk codziennnych zdjęć?
Zaczęło się przypadkiem. Zadecydowało o tym jedno wideo reklamujące pewien projekt poboczny nazwane tookapic.com, które obejrzycie poniżej. Zobaczyłam w tym serwisie kilku moich znajomych i postanowiłam podjąć wyzwanie codziennego tworzenia zdjęć. Od dawna bardzo lubię jasne, naturalne zdjęcia, które są robione przy świetle dziennym bez wykorzystania dodatkowych lamp, statywów.
Zaczęło się od pierwszego zdjęcia, a po trzydziestu kolejnych nie mogłam przestać. Codzienna fotografia strasznie wciąga i wiem, że na pewno będę chciała uwieczniać jak najwięcej momentów na zdjęciach. Nie robię tylko dla samego eksperymentu czy chęci sprawdzenia się w nim. Mam specjalny album project life, w którym dokumentuję wspomnienia. Wierzę, że po latach pewne rzeczy będę chciała sobie przypomnieć i powspominać je. Takie albumy na pewno na długo po mnie zostaną i będą cieszyły Maję, a może nawet kiedyś moje wnuki? 🙂
Zanim zaczniecie oglądać moje zdjęcia, zapraszam do obejrzenia krótkiego video o tookapic.com, z którego dowiedziecie się więcej o idei tego rocznego projektu.
Lipiec 2017 w zdjęciach
Jesteście ciekawi jak wyglądał mój lipiec w zdjęciach? W ubiegłym miesiącu było dużo natury, która dała się nawet znośnie obfocić, były dwa wyjazdy, w tym jeden spontaniczny bez żadnego planowania, było dużo wspólnego gotowania i trochę moich zakupów papierniczych. Lipiec był miesiącem odwiedzin moich znajomych, którzy obdarowali naszą Maję ślicznymi ubrankami i było wiele momentów, które celebrowaliśmy we trójkę.
Pierwszym zdjęciem, jakie zrobiłam w lipcu było coś nieprawdopodobnego. Usychający kwiat cebuli, który właściwie wyrósł na szczypiorku 🙂
Największym zaskoczeniem miesiąca okazały się margaretki, które wytrzymały w wazonie przez równy miesiąc. Dostałam je od Łukasza akurat po skończeniu małej przeprowadzki.
To moje drugie podejście do domowych gofrów. Chyba nie do końca jeszcze umiem je robić, bo wychodzą strasznie płaskie.
Najlepiej pracuję, jeśli mam obok ten oto wózek z przydasiami. To właśnie on motywuje mnie do szybszego kończenia zadań (szczególnie w piątki), gdy niecierpliwie czekam na weekend.
Z tego zdjęcia jestem najbardziej dumna. 100 % sok pomarańczowy zrobiony przez mojego męża. Smakował wyśmienicie.
Taka mała przyjemność babska. Kupiłam lakier do paznokci w moim ulubionym kolorze błękitnym. Nie znam do końca tej firmy, ale bardzo podoba mi się nazwa linii.
Lubię zjeść w ciąży coś słodkiego. Od wielu lat uwielbiam eklerki i bardzo żałuję, że zamknęli nam świetną piekarnię pod domem.
Takie chwile jak wspólne śniadanie są dla mnie szczególnie ważne i wyjątkowe. Tutaj akurat jedliśmy pierwsze śniadanie razem od dwóch tygodnii. Jemy je razem bardzo rzadko, ze względu na pracę w różnych godzinach. Na zdjęciu moje ulubione kanapki.
Następnego dnia jechaliśmy nad morze. Pogoda tego dnia dopisała, musieliśmy przejść 1,5 kilometra w jedną stronę, ale dla takiego widoku było warto.
Tutaj my na jakiejś ławce w fajnym parku. Dzień przed drugą rocznicą ślubu. Nie wyobrażam sobie lepszego człowieka przy moim boku. 🙂
Tutaj przyszły tatuś przyzwyczaja się do karmienia 😀 Znalazł krzesło do karmienia i jakąś lalkę na parapecie. Uwielbiam to zdjęcie. Testowaliśmy też czy smak danonków się zmienił w ciągu tych paru ładnych lat. Aż dziwne, że nadal jest taki sam jak kiedyś.
Tego dnia rozbiliśmy swój „obóz” bliżej morza i posiedzieliśmy na piasku kilka godzin. Bardzo fajny czas. Łukaszowi zafarbowała koszulka od czerwonej maty plażowej 😀
Spacer polskimi polami uważam za udany. Tego dnia chcieliśmy wybrać się pieszo do Mewiej Łachy (to taki rezerwat przyrody), ale upał mnie wykończył i nie dałam rady.
Jakiś czas temu kupiłam sobie kilka kosmetyków Tołpy do wypróbowania. Muszę przyznać, że są świetne. Szczególnie ta nawilżająca maska z amarantusem. Używam ich zawsze wtedy, gdy mam bardzo intensywny dzień w pracy – skóra jest po nich jak nowa!
Mój mąż to mnie potrafi zaskoczyć. Tego dnia wybrał się na giełdę staroci blisko domu. Wrócił oczywiście ze zdobyczami: starymi radiami, które podobno działają, klimatycznym syfonem i rolkami papieru toaletowego, które pamiętają stare czasy.
Czasem tak mam, że jak zauważę coś fajnego w sklepie to nie mogę się oprzeć. Tak było w przypadku tej spódniczki. Zawsze chciałam, żeby moja córka taką nosiła. Co prawda, trochę sobie poczekam, aż ją założy, ale i tak warto było. Do tego opaska i zestaw dla małej wróżki gotowy! 🙂
W ten dzień szykowaliśmy mały poczęstunek dla przyjaciół z okazji naszej drugiej rocznicy ślubu. Przygotowaliśmy szybką przekąskę, czyli rollsy z domowym sosem a la Pizza Hut. Najlepiej smakują na ciepło 🙂
Kolejni przyjaciele i kolejne ciuszki dla Mai. Tym razem bardzo eleganckie rajtuzy i body z jednorożcem! Jak byłam mała to nigdy nie lubiłam zakładać rajstop, więc mam nadzieję, że moja córka będzie miała inne zdanie w tej kwestii 🙂
Muzeum Neonów na warszawskiej Pradze to punkt obowiązkowy dla każdego, kto lubi starocia. Znaleźliśmy tam wiele ciekawych neonów, ale najfaniejszy był neon Polmozbytu.
Pierwsza bluza Mai z diabłem tasmańskim. Bardzo chciałam, żeby miała coś takiego 🙂
Moje ulubione ciasto z rabarbarem i budyniem. Nigdy bym nie wpadła na tak smakowite połączenie 🙂
W sobotę pojechaliśmy na warszawski rajd maluchów. Zdobyliśmy trzecie miejsce w rajdzie, a głównym zadaniem było zlokalizowanie dawnych budynków po dwóch stronach Wisły.
Tutaj robiłam porządki w moich wstążkach. Mam nadzieję, że teraz szybko odnajdę potrzebne kolory do projektów i drugi raz nie zrobię takiego bałaganu jak ostatnio 😀
Tutaj mój pierwszy albumik scrapbookingowy z tkanin. Stworzyłam samodzielnie także bazę. Długo naszukałam się nazwy materiału, który powoduje, ze okladka staje się miękka. Tworzenie tych albumów to moje nowe uzależnienie, rozglądam się też za jakąś małą maszyną do szycia. Więcej takich rzeczy na moim blogu TU.
Kolejne prezenty od znajomych dla Mai – pierwsza sukienka i kolejne body. Ubranka dla dzieci są naprawdę strasznie urocze! Nawet nie sądziłam, że tak mnie to ruszy! 🙂
W miarę możliwości czasowych staram się nowy miesiąc planować jeszcze w tygodniu starego miesiąca. Nie zawsze wychodzi i nie zawsze jest to plan taki dokładny, ale planowanie bardzo pomaga mi się zorganizować. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej to zapraszam do wpisu o bullet journal.
Gdy mamy czas to bardzo lubimy gotować. Najczęściej wybór pada na włoską kuchnię, ale lubimy eksperymentować. Tutaj robione na szybko spaghetti, które Łukasz uwielbia nawet w nocy o północy 😉
Jak dobrze, że są jeszcze smaki z dawnych lat, które pozostają niezmienne 🙂
Tutaj mój kolejny twór – kwiaty z foamiranu malowane pastelami. To duża oszczędność, jeśli chodzi o kupowanie gotowych. Robi się je naprawdę bardzo szybko – wystarczy tylko kilka rzeczy i już!
Tutaj nasz pierwszy raz na kajakach. Najgorsze było wejście do środka kajaka, potem jakoś daliśmy radę. Wypłynęliśmy na środek jeziora na Mazurach. To był bardzo fajny weekend.
Przekonałam się do brushletteringu i podjęłam decyzję, że w sierpniu biorę się za naukę ładnego pisania. Świetna cena pisaków: tylko niecałe 18 zł za 24 kolory w Lidlu! Naprawdę warto się skusić. Świetnie rozmazują się na papierze akwarelowym.
Co dał mi eksperyment?
Ochotę na więcej zdjęć, dzięki której mam motywację do robienia zdjęć codziennie. Dodatkowo myślę, że to bardzo rozwijające zajęcie. Wiem też, że nie przestanę fotografować po kilku następnych miesiącach.
A Wy? Fotografujcie? Jeśli jeszcze nie to dlaczego? Co Was powstrzymuje? Może dołączycie do społecznośći tookapic.com? Gorąco polecam, bo to świetne miejsce!