Do tekstu o tym, co dało mi macierzyństwo zbieram się od kilku tygodni. Musiałam ułożyć sobie w głowie trochę spraw po porodzie i zebrać się w sobie, aby podzielić się z Wami tym, co jest obecnie dla mnie najważniejsze.
MACIERZYŃSTWO I MOJE OBAWY…
Od samego początku ciąży uważałam, że najlepszy czas na zostanie mamą jest właśnie teraz (i nadal tak twierdzę), gdy mam już poukładane życie (czyt. pewną stabilizację). Jednak nieco przerażało mnie to, że nigdy przedtem nie wiedziałam, jak to jest opiekować się maleńkim dzieckiem, nie byłam do końca pewna, czy sobie poradzę i czy będę robiła to wszystko, tak jak należy. Macierzyństwo sprawiło, że miałam kilka obaw. Nie byłam pewna jak wpłynie to na mój biznes, kiedy wrócę do pracy, ile czasu zajmie mi dojście do siebie, jak bardzo wszystko się zmieni, jak będzie wyglądała nasza codzienność we trójkę. Nie posiadałam żadnej wiedzy z opieki nad dzieckiem, a do dziecka nie była dołączona żadna instrukcja obsługi. Pomocne okazały się wcześniejsze doświadczenia, gdy jako dorastające dziecko, od czasu do czasu, zajmowałam się moją młodszą siostrą.
W praktyce okazało się, że te doświadczenia nie są wystarczające na tyle, aby wiedzieć, co robić w danej sytuacji. Wszyscy wokół mówili mi, że gdy pojawi się moje maleństwo, ja będę wiedziała, jak sobie poradzić, bo większość rzeczy robi się po prostu instynktownie. Co prawda, nie wierzyłam w to do końca, ale czas rzeczywiście pokazał, że instynkt w tym wszystkim jest bardzo dobrym doradcą.
Macierzyństwo na pewno nie jest usłane różami, dlatego pojawiło się we mnie kilka obaw. Były to głównie myśli jak sobie poradzę jako matka, która nic nie wie o dzieciach i która ma ograniczoną wiedzę macierzyńską. Nie wiedziałam też jak będzie wyglądało pogodzenie pracy i macierzyństwa, ale z perspektywy dwóch miesięcy twierdzę, że nie jest tak źle. Kolejne myśli dotyczyły sposobu wychowania dziecka.
Od samego początku postanowiliśmy z mężem, że wychowamy naszą córkę w hałasie. Co to znaczy? Oznacza to, że podczas spania nie będziemy wyłączać telewizora lub rezygnować ze słuchania ulubionej muzyki. Gdy zapraszamy do domu znajomych, mamy zasadę, że u nas się nie szepcze i nie chodzi na palcach. Nie kładziemy dziecka spać równo o 19:00, ale też nie pozwalamy na to, aby wszystko do niej dostosować.
ORGANIZACJA CZASU PRZY MAŁYM DZIECKU
Drugą, pomocną rzeczą była organizacja czasu. Pomaga mi w tym od lat system analogowego planowania bullet journal. Przy małym dziecku wiedziałam, że muszę być zorganizowana, żeby pewne rzeczy móc zrobić wcześniej, na tyle, na ile to możliwe. Wiedziałam też, że muszę pamiętać o drobiazgach, które niby nie zajmują dużo czasu, ale też są ważne. Od porodu do powrotu do pracy dawałam sobie na początku dwa miesiące. Nie byłam w stanie przewidzieć jak będę się czuła po cesarskim cięciu, ale przyjmowałam na klatę, że może być ze mną różnie i że szybko nie wrócę do pracy. To był czas, który chciałam wykorzystać w stu procentach na macierzyństwo, ale oczywiście nie tylko. Od zawsze byłam taka, że musiałam znaleźć sobie coś do zrobienia w tak zwanym wolnym czasie od innych obowiązków. Nie potrafię przez jeden dzień nie robić nic i lenić się tak po prostu.
Mam firmę i wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na chaos, ale dzięki temu, że sama decyduję o wszystkim, pewne sprawy jestem w stanie przesunąć, z innych zrezygnować, a jeszcze inne załatwić od razu. Okazało się, że do pracy będę mogła wrócić wcześniej niż to sobie założyłam – wystarczył tylko miesiąc, aby dojść do siebie i móc zająć się pisaniem. Bardzo mi tego brakowało, ale ta przerwa, którą sobie zrobiłam – była mi niezwykle potrzebna (choć zarzekałam się, że wcale tak nie jest!).
MACIERZYŃSTWO ZMIENIA MYŚLENIE
Zanim pojawiła się na świecie moja córeczka bardzo silnie wierzyłam w to, że nie zmieni tak bardzo mojego świata, a raczej, że mi go nie przysłoni. Powiedziałabym nawet, że trochę się przed tym broniłam. Myślałam, że mój świat dzięki niej stanie się piękniejszy, nieco bardziej zorganizowany, trochę inny, bo nowy i bardziej poukładany. Z perspektywy czasu stwierdzam, że rzeczywiście tak się stało. Jednak nie uważam, żeby macierzyństwo przysłoniło mi wszystko inne, co do tej pory było dla mnie ważne.
Wiele osób z mojego otoczenia mówiło mi, że gdy pojawi się dziecko – zapomnę o wszystkim. Nie będę mogła w spokoju popracować, bo nie da się pracować przy małym dziecku; nie będę mogła wychodzić ze znajomymi na miasto, bo przecież będę miała inne zajęcia; nie będę mogła nic zrobić, a o pasji mogę też zapomnieć. Tak się nie stało. Nie zamierzam czarować tutaj jakie super mam życie, bo bywają lepsze i gorsze dni z dzieckiem, ale wiedziałam, że takie nadejdą.
Uwielbiam pracować i zanim pojawiła się mała, pracy poświęcałam znaczną część mojego życia. W związku z tym nie wyobrażałam sobie, że po porodzie mogłoby się to zmienić, ale nie oznacza to, że nie będę mogła tej pracy nieco ograniczyć. Wiele razy słyszałam, że przy małym dziecku da się pracować (jeśli pozwoli) i że mogę mieć egzemplarz nieodkładalny, więc może być mi trudno pogodzić macierzyństwo z pracą w domu. Bywa różnie – są dni, gdzie mogę w spokoju kilka godzin popracować albo piszę, gdy trzymam dziecko na podusi do karmienia i karmię piersią. Jednak nie zamierzam z tego powodu narzekać, bo wiem, że mogło być znacznie gorzej.
CO MI DAŁO MACIERZYŃSTWO?
Gdybym miała odpowiedzieć w dwóch słowach to byłaby to pełnia szczęścia. Macierzyństwo na pewno dało mi poczucie, że jestem potrzebna tej małej istotce jak nikt inny. Dało mi poczucie odpowiedzialności za nią, ale i nieokrzesane szczęście. Nie umiem opisać słowami jak cudowny jest uśmiech dziecka i te małe, szczęśliwe oczka.
Nie zamieniłabym na nic chwil spędzonych z moim dzieckiem i mężem. Uwielbiam patrzeć jak moja córeczka rośnie i rozwija się. Nie wyobrażam sobie kiedykolwiek zatrudnić niani, bo to sprawiłoby, że przegapiłabym najpiękniejsze momenty z życia mojego dziecka i nie wiedziała, kiedy urosły jej rzęsy, włosy, małe rączki, jak bardzo zmieniły się jej stópki i nie dostrzegła nawet zmiany rozmiaru ubranek! Przyznam szczerze, że to niewiarygodne w jakim tempie rozwija się małe dziecko. Bardzo dobrze pamiętam moment, gdy moja córka miała tylko cztery rzęsy, a dziś ma ich kilkanaście i są długie, po tatusiu! Nie ma nic piękniejszego niż bycie mamą!
Szczęśliwe i świadome macierzyństwo naprawdę zmieniło wiele w moim życiu i wiem, że takich dla takich widoków i wspólnych chwil jak poniżej warto żyć!
PS. Pytanie do rodziców – czy wszystkie dzieci przypominają z twarzy małe ptaszki? Pamiętam, że kiedyś była taka bajka lub animacja o ptaszkach, ale za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć nazwy!