Matko jedyna… daj sobie spokój!

Posted in Bujam się, Rozkminy
on marzec 19, 2018
Matko jedyna... daj sobie spokój

Matko jedyna… daj sobie spokój! – tak, właśnie tak, chciałabym powiedzieć do każdej matki, która ma większe doświadczenie macierzyńskie i próbuje pouczać kobietę, która dopiero tego macierzyństwa się uczy i ma do tego prawo. Ten wpis jest właśnie dla Was. 

MATKO JEDYNA, NIE CHCĘ TWOICH RAD!

Gdy byłam w ciąży dostawałam mnóstwo nieproszonych rad od bardziej doświadczonych kobiet, które próbowały przekonać mnie które kosmetyki dla dzieci powodują alergie skórne; komentowały, co kupiłam dla swojego dziecka; albo co powinnam jadać w ciąży na śniadanie (z naciskiem na to, co jest zdrowe), aż po teksty, że przy dziecku muszę zapomnieć o pracy, bo to nie do pogodzenia, bo komuś się nie udało, to mi też się nie uda i na tej podstawie najlepiej by było, gdybym o pracy całkiem zapomniała.

Od tamtego czasu minęło już trochę, ja jestem świeżo upieczoną mamą, ale mam też pewne przemyślenia, które skłoniły mnie do napisania tego wpisu. Od kilku tygodni zastanawiałam się nad pewnym zjawiskiem, które być może i Wy zauważyłyście.  

TRZY PEWNE HISTORIE…

Zaczęło się pewnego dnia, gdy na swój Instagram wrzuciłam zdjęcie moich samodzielnie zrobionych hot-dogów w domu, które polałam ketchupem. Wiecie, takie proste, niezdrowe śniadanie ciężarnej. Dostałam komentarz, w którym jedna babka poleca mi „jednak zjedzenie czegoś bardziej zdrowego”. Podziękowałam za komentarz i odpisałam, że będę się odżywiała tak, jak lubię najbardziej. Była to osoba, z którą nie mam żadnego kontaktu, która nie udziela się na moim koncie społecznościowym w ogóle i która po prostu wystrzeliła się z tą radą jak z procy.

Kolejna sytuacja była wtedy, gdy wstawiłam na mojego Facebooka zdjęcie wózka z kosmetykami dla dziecka. Od razu komentarz, że „o zgrozo… co za zestaw”. Odpisałam więc, że nie rozumiem, chciałam wiedzieć o co chodzi, więc dopytałam. To od razu wjazd na mnie, że ten i ten kosmetyk powoduje alergie. No dobra, ale to była alergia, która dotyczyła konkretnego dziecka i jego skóry, więc jakim prawem ktoś mi wmawia, że na pewno to samo wydarzy się mojemu dziecku, którego jeszcze wtedy nie urodziłam? Odpisałam więc, że dziękuję, ale i tak przetestuję kosmetyk, bo nigdy nie da się niczego doświadczyć inaczej niż w praktyce. To oczywiście dyskusja na pół dnia… zakończona tym, że osobę z mojego miasta usunęłam ze znajomych. Usłyszałam też w odpowiedzi, że swoje przyszłe dziecko traktuję jako królika doświadczalnego i że ona by tak nie postąpiła. Ach i że powinnam podziękować, przyznać tej osobie rację, a jeśli tego nie zrobię to jestem głupia. 

Chcecie więcej? Proszę bardzo! Kolejny przytyk, dotyczył pewnej grupy na Facebooku. Było tam pytanie o organizację czasu matek i o to, jak sobie  radzą przy dziecku. Podzieliłam się więc swoim małym, bo małym doświadczeniem. Napisałam, że godzę pracę z macierzyństwem, ot nic nadzwyczajnego. To od razu komentarz, że to się nie da… że prędzej czy później to się odbije albo na pracy albo na dziecku, bo to przecież jest niemożliwe, żeby pracować i jednocześnie być mamą… I rada, uwaga: „Zapomnij o pracy”. Faktycznie, bardzo trafna rada, dla kogoś, kto założył firmę i musi ją utrzymać. 

…I JEDNO PYTANIE

Skąd w kobietach, które zostają matkami tyle jadu, wywyższania się, chęci udowadniania swoich racji, braku empatii dla innych matek i zjawiska, które nazywam „muszę, bo inaczej się uduszę”?! Skąd się bierze to dawanie nieproszonych rad, ta swojego rodzaju pyszność i pewność jednocześnie, że wie się w danej kwestii najlepiej na świecie?! Aż wreszcie, skąd przekonanie, że dana rada będzie na pewno pasować do sytuacji danej kobiety?! Przecież każdy ma inne życie, przez inne sytuacje w tym życiu przechodzi, więc nie powinno się wrzucać wszystkich matek do jednego worka ani usilnie dopasowywać do nich swoich rad, które u Ciebie się sprawdziły. A tymczasem, gdy widzę, jak jedna kobieta drugiej radzi to mam ochotę złapać się za głowę i głośno krzyknąć: „Matko jedyna… daj sobie spokój!”.

Czy naprawdę to wywyższanie w stosunku do innych mam, kobiet jest takie dowartościowujące? Czy kobiety, które się wywyższają kosztem innych czują się pewniejsze siebie? Czy matki, które utrzymują się z zasiłku są lepsze od tych, które ciężko pracują we własnych firmach i odwrotnie? Być może znajdzie się wiele matek, które powiedziałyby, że one radzą tylko z dobrego serca, że przecież nie mają niczego złego na celu, że wiedzą lepiej, bo mają doświadczenie i że powinno się ich słuchać, ale nic bardziej mylnego! Ale krew mnie zalewa jak czytam, że jedne matki uważają się za lepsze, bo karmią piersią i nie dokarmiają swoich dzieci mieszanką. Albo wtedy, gdy ktoś mi daje „złotą radę życia”: „Zapomnij o pracy”. Gdy czytam, że inne rodziły dzieci w bólach porodowych i to naturalnie, a inne miały „wydobyciny” i „nie powinny nazywać się matkami” (to cytat). 

Droga Mamo, zanim dasz drugiej mamie radę – dobrze się zastanów. Przypomnij sobie jak to było, gdy wszystkiego się uczyłaś, popełniałaś błędy zanim stałaś się ekspertką od macierzyństwa. 

Co dało mi macierzyństwo
Praca freelance przy dziecku - jak to u nas wygląda?

To Ci się może spodobać! :)

Przejdź do paska narzędzi