Jak obiecałam – tak jest. Nowy post, a w nim podsumowanie kwietnia, który był naprawdę szalony 🙂
Kwiecień 2016 był dla nas bardzo dynamicznym miesiącem, ale przyznam, że dopiero w drugim tygodniu trochę wyluzowaliśmy 🙂 Zacznę od bardziej przyziemnych spraw – to był naprawdę ciężki miesiąc, mieliśmy bardzo dużo pracy. Wszystko na szybko, milion informacji, zadań do wykonania, stresujących momentów, ale daliśmy radę. Nie zabrakło też kilku ciekawych projektów, w które się zaangażowaliśmy i chwili lenistwa w zgodzie z naturą i pewną uroczą kózką 🙂 Pojechaliśmy do spa na kilka dni, w międzyczasie oczywiście złapało mnie flow, któremu musiałam się poddać i stworzyć dla siebie tekst, który bardzo długo czekał na realizację. Kto by pomyślał – kilka minut i gotowe! Pisanie w nowym miejscu to świetny pomysł!
Kupiłam trochę książek, które nadal czekają w kolejce, tak samo jak półka na zawieszenie na ścianie. Ciągle walczę z czasem. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć trochę czasu w majówkę, aby skończyć w końcu „Realizację genialnych pomysłów” (Naprawdę mnie wciągnęła!)
Przedwczorajszy dzień był jednym z najlepszych
Dlaczego?
Po 5 godzinach snu, planowaniu zadań do wykonania na szybko z podziałem na konkretne godziny i pozytywnym nastawieniem, wyrobiłam się z planem dnia tak, że po zrealizowaniu planu czułam, że mogłabym latać! Polecam to uczucie! To ten moment, kiedy zaplanujemy sobie wszystko i wychodzi dokładnie tak, jak chcemy! 🙂 (Ps. Wiem, że to nic odkrywczego!), ale byłam w szoku, że po 5 godzinach snu mogę być tak efektywna, to wręcz absurdalne. Biorąc pod uwagę, że mam dość często migreny i zwykle śpię po 8-9 h, intensywna praca umysłowa tylko po pięciu godzinach snu jest naprawdę czymś niezwykłym!
A z uwagi na to….że wczoraj minął mi ostatni dzień zakupowego szlabanu – planuję zakupy! 🙂 (Tutaj małe info, o co dokładnie chodzi [dla niewtajemniczonych]: Jakiś czas temu, dokładnie 1,5 miesiąca znalazłam za granicą scrapbookingową okazję życia i chciałam zrobić zakupy. Kupiłam parę przydasi (tak się mówi) i założyłam się z moim mężem, że przez 1,5 miesiąca nie kupię nic nowego – scrapowego! Napisałam nawet specjalną deklarację na kartce, którą on potem schował do swojego portfela! Wygrałam, bo ten dzień skończył się wczoraj! 🙂
Druga połowa kwietnia to czas, kiedy stuknął nam kolejny miesiąc małżeństwa. Wyjechaliśmy do Sierpca, aby nabrać sił i odkryć nowe, ciekawe miejsce. Pobyt w spa pozwolił nam na odpoczynek i postanowiliśmy, że nagramy kolejny film promocyjny 🙂 Poniżej kilka zdjęć z miejsc, w których pracowaliśmy!
Chwila błogiego resetu na świeżym powietrzu
Długo szukałam sposobu, aby wreszcie zregenerować siły – spa to jedno, ale potrzebowałam czegoś jeszcze! Kto by pomyślał, że kilka godzin spaceru po Skansenie tak odpręża! Tego mi było trzeba! Lepsze niż niejeden masaż! Co prawda, nadal pracowaliśmy robiąc zdjęcia i kręcąc film promocyjny, ale od samego początku zamysł był taki, aby był to wyjazd typowo nasz, czyli rekreacyjny! Dopisała nam piękna pogoda i przepiękna biała kózka, która o dziwo chyba naprawdę lubi zdjęcia! Pozowanie jej świetnie wychodzi! (Jak wracaliśmy przyłapałam ją jak się drapała! 🙂
Bocianów też nie zabrakło! Powiem tak, jak lubię mówić na co dzień: to trzeba przeżyć 🙂
Po drodze nakręciliśmy jeszcze kilka ujęć, zrobiliśmy kilkadziesiąt zdjęć, w tym nowoczesny Hotel Skansen…
…i na koniec kilka inspiracji!
Polubiłam prażoną kaszę gryczaną i kawę. Świat się kończy. Niebawem wrzucę przepis na nowe danie, które zrobiliśmy ostatnio 🙂
Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną melodię z tego miesiąca to zdecydowanie będzie to Tokka w wykonaniu Agnes Obel – melodia, która kojarzy mi się głównie z kilku filmów. Niesamowicie inspirująca. W tej melodii jest jakaś taka tajemnicza ulotność chwil, która przyciąga do siebie. Mimo że to dość krótki utwór, w zupełności zdążył podbić moje serducho 🙂
No i oczywiście postanowiłam wrócić do regularnego prowadzenia Project Life 🙂 (O tym niebawem 🙂