Facebook lepszy niż seks? – Recenzja książki „Sfejsowani”

Posted in Książki, Recenzje
on czerwiec 20, 2017
Recenzja książki "Sfejsowani"

Czy Facebook może być lepszy od seksu? Czy rzeczywiście sfejsowani mogą rozstać się z powodu niewinnego zdjęcia umieszczonego na tym portalu? A może to jest tak, że na Facebooku zbyt silnie kreujemy swój wizerunek, a w prawdziwym życiu jesteśmy nieśmiali i nie mamy zbyt wiele do powiedzenia? O tym przeczytacie we wpisie, bo mam dla Was świeżutką recenzję książki „Sfejsowani” napisaną przez dr Suzanę Flores – psycholog kliniczną. 

Najgorsze kłamstwo świata: „Jeszcze wejdę tu tylko na chwilę!”

Na pewno to znacie. Zaczyna się niewinnie. Zwykle determinacja i postanowienia idą w odstawkę, gdy ciekawość nowych powiadomień i tego, kto coś napisał na Facebooku, wygrywa w starciu o naszą uwagę. Nieważne ile masz do zrobienia – zawsze tu zajrzysz, choćby na chwilę. Nawet nie spostrzeżesz, jak ta chwila wydłuży się o kolejną godzinę i kolejną, a potem nie można już cofnąć czasu. Pozostaje tylko żal i niezadowolenie z siebie, który próbujesz odpędzić ciągle przewijając strumień aktualności.

W dobie mediów społecznościowych nie trudno o poznanie nowych osób, nawiązywanie szczególnych relacji, a nawet śluby i rozwody. Sfejsowani nie liczą się z uczuciami innych osób, cierpią na poważne zaburzenia psychiczne, nie potrafią rozróżnić świata wirtualnego od prawdziwej rzeczywistości, bo nie są w stanie nawet na moment wylogować się z sieci. Dopiero, gdy wydarzy się coś, co zniszczy ich życie lub odpowiednio je zmieni – przecierają oczy ze zdziwienia.

Pewien dziennikarz radiowy ma bardzo ciekawą myśl, która brzmi tak:

„Największą zmianą we współczesnym świecie miłosnym jest Facebook; nie tylko umożliwia ponowne spotkanie dawnych kochanków, ale równie często staje się główną przyczyną rozwodów. Wykorzystywane jako niekontrolowane narzędzie do wyczuwania nastrojów w kraju. Facebook jest czymś o wiele więcej niż zwykłym gadaniem o tym, co dałaś dzieciom na kolację.”

Miłe złego początki, czyli w erze cyfrowego postępu

To wszystko zaczęło się dwadzieścia dwa lata temu, czyli w 1995 roku. Wtedy to Newsweek jako pierwszy magazyn na świecie opublikował artykuł o Internecie, którego główne przesłanie brzmiało: „Internet? Oj tam! Nowa moda: dlaczego cyberprzestrzeń nie jest i nigdy nie będzie nirwaną…”. Trzy lata później cała sieć miała już milion odsłon!

Dwadzieścia dwa lata temu powstały pierwsze blogi. Któż z nas nie pamięta swoich pierwszych blogów i tego jak Internet dopiero się kształtował?. Ja miałam wtedy trzy lata i tak naprawdę był to nieznany dla mnie świat. Po kilku latach powstało Google. Zanim pojawił się Facebook najpierw powstał azjatycki serwis społecznościowy o nazwie Friendster. Co ciekawe, w ciągu trzech miesięcy zgromadził aż 3 milionową społeczność! Dopiero potem powstało MySpace, za pośrednictwem którego ludzie dzielili się swoim gustem muzycznym i mogli poznać bliżej. W 2003 roku stworzono pierwszy świat wirtualny o niechlubnej nazwie Second Life. Aż w końcu w 2004 roku w lutym zadebiutował Facebook, który w ciągu pięciu lat stał się najbardziej popularnym portalem społecznościowym na świecie.

Początkowo miał być to serwis służący do odszukiwania znajomych ze studiów, wspólnych plotek internetowych i flirtów. Dziś jest to serwis, na którym ludzie publikują niemal wszystko: od zdjęć swoich maleńkich dzieci (na profilu publicznym), po niecenzuralne fotki, aż po zbyt osobiste wpisy, które każdy może skomentować. Facebook przypomina teatr publiczny, w którym niemal każdy odgrywa swoją rolę. Jedni zakładają maski, próbując usilnie zakryć własną tożsamość i chowając się za internetowymi awatarami. Inni wiedzą jak cenna jest prywatność, dlatego publikują coś sporadycznie i dwa razy zastanowią się zanim coś wrzucą do sieci.

Recenzja książki "Sfejsowani"

Łatwo wpaść w pułapkę uzależnienia od mediów społecznościowych, ale chyba nie ma człowieka, który by się do tego przyznał. Który na głos by powiedział: „Mam problem z mediami społecznościowymi. Nie potrafię się wylogować”. Dziś niewielu ludzi stać na odwagę, na głośne mówienie o swoich problemach i słabościach.

Czego dowiesz się z książki „Sfejsowani”?

Książka „Sfejsowani” autorstwa dr Suzany Flores to obowiązkowa lektura dla każdego, kto na co dzień zajmuje się mediami społecznościowymi, spędza czas w świecie i nierzadko nie zna w tym umiaru lub zwyczajnie czuje, że jest uzależniony od portalu z charakterystycznymi, czerwonymi powiadomieniami.

Z książki można dowiedzieć się jakie problemy sfejsowani mają z własną tożsamością, w jaki sposób Facebook wpływa na percepcję i mózg, z jaką skutecznością rozwala większość udanych związków i powoduje niekontrolowane napady szału, gdy ktoś, kto wcześniej był nam bliski – wrzuci zdjęcie z nową osobą. Dowiecie się w jaki sposób działają manipulatorzy emocjonalni i na jakie typy można ich podzielić, jakie głupstwa popełniają nastolatki i jakie to ma skutki w świecie rzeczywistym, jak rozwiązywać konflikty z osobami, które obrażają się na to, że nie lajkujemy ich postów. To świetny przewodnik po relacjach jakie panują w świecie sfejsowanych, czym jest catfish i jak się współcześnie podrywa drugą osobę w sieci, poznacie bardzo dokładnie czym jest cyberprzemoc i kilka historii z życia. Prawdziwa kopalnia wiedzy psychologicznej i social mediowej.

W książce znalazłam też copywriterską złotą myśl, brzmi tak:

Pisarze potrafią stworzyć na papierze niezwykłe dzieła, gdy tylko odpuszczą sobie wewnętrzny przymus redagowania własnego tekstu podczas procesu twórczego. Gdy piszą, tylko po to, by pisać, bez ciążącego na nich ciężaru świadomości, że ktoś będzie czytał ich pracę, ze zdumieniem później patrzą na własne słowa. Jednak gdy tylko pojawia się w ich umyśle „autoredaktor”, tracą umiejętność naturalnego wyrażania swojej wizji. Z tym samym mamy do czynienia na Facebooku i w mediach społecznościowych. Możemy z łatwością stracić świadomość tego, kim jesteśmy naprawdę, z lęku przed tym, na jakich wychodzimy w oczach innych. Gdy wkracza na scenę zwątpienia w siecie, uruchamia się „autoredaktor”, a my, koniec końców, przedstawiamy siebie w sposób wypaczony”.

Warto zadać sobie pytanie, czy na Facebooku wyrażamy siebie (i w jaki sposób to robimy) czy nie lepiej znaleźć inny sposób? Czy jest coś, czego brakuje nam w życiu i zbyt często zaglądamy na Facebooka, aby na chwilę wyciszyć umysł? A może mamy problemy z samoakceptacją i retuszujemy swoje zdjęcia, aby mieć to złudne uczucie, że wyglądamy na nich o wiele lepiej?

Kilka historii z życia sfejsowanych

Nie byłabym sobą, gdybym w tej recenzji nie przytoczyła kilku historii z życia osób uzależnionych od Facebooka. Niektóre z nich bardzo mną wstrząsnęły, inne sprawiły, że nie mogłam w nie po prostu uwierzyć, a jeszcze inne spowodowały szok. Nie mogę uwierzyć do czego zdolni są ludzie. Najbardziej nieprawdopodobne jest to, że dla niektórych Facebook jest lepszy niż seks, że ludzie potrafią zerwać przyjaźń z powodu braku lajków pod zdjęciem i jeszcze mają pretensje. Zbyt duże uzależnienie od tego, co publikujemy w sieci sprawia, że inaczej postrzegamy rzeczywistość. Stajemy się bardziej rozdrażeni i uzależniamy swój nastrój od ilości polubień, nierzadko zapominając o pięknie codziennego życia.

„Uwielbiam flirtować na Facebooku. Codziennie przesiewam listy znajomych moich przyjaciół i próbuję wyłuskać z nich ślicznotki, którym wysyłam zaproszenia. Dodaję tylko gorące laski. Jeśli któraś z nich zmienia swoje zdjęcie profilowe na brzydkie, ukrywam jej posty w aktualnościach, albo jeśli jest naprawdę straszne, usuwam ją. Wiem, że to płytkie, ale wypracowałem sobie cały system. Kiedy kobiety widzą masę seksownych dziewczyn na mojej liście znajomych, automatycznie chcą się ze mną spotkać. Rodzi się rywalizacja. Mam ponad tysiąc znajomych; większość to niezłe panienki. Nie znam ich, ale ludzie mają myśleć, że jest inaczej. Chcę, aby reszta dziewczyn myślała, że one wszystkie mnie pragną”.

Max, 20 lat, Detroit, Michigan.

„Moja dziewczyna Samantha, nagle ze mną zerwała, mówiąc, że potrzebuje oddechu. Powiedziała, że za bardzo ją kontroluję i że powinienem chwilę nad sobą popracować. Nie podobał mi się pomysł z tą przerwą i czułem duży niepokój, kiedy ona nie odpowiadała na moje wiadomości. Powiedziała, że jest w stanie wiele znieść w związku, ale kiedy przesadzę, to koniec. Spanikowałem. Czy naprawdę chciała, żebyśmy trochę od siebie odpoczęli, czy planowała w ten sposób się mnie pozbyć? Wściekłem się, gdy zobaczyłem, że wrzuciła swoje zdjęcie z innym facetem. Musiałem wyrównać rachunki! Zadzwoniłem do mojej byłej i wziąłem ją na obiad, planując wrzucić nasze zdjęcia w objęciach na swój profil. Wiedziałem, że Samantha czuła się niepewnie wobec tej dziewczyny, i wiedziałem, że to ją zrani. Kiedy je zobaczyła, kompletnie zerwała ze mną kontakt. Dowiedziałem się później, że mężczyzna z fotki z Samanthą (które zapoczątkowało całą tę aferę) to jej kuzyn”.

Edward, 44 lata, El Paso, Teksas.

„Strasznie łatwo jest zaciągnąć dziewczyny do łóżka. Wrzucają do sieci zdjęcia, próbując na nich wyglądać megaseksownie, i wystarczy tylko, że polubię te fotki na fejsie. One wszystkie uwielbiają, jak się zwraca na nie uwagę. Wystarczy polubić parę zdjęć, a potem nie pisać do nich przez kilka dni. Następnie trzeba okazać im trochę zainteresowania – powiedzieć, że wyglądają sexy i że się o nich myślało. Potem krok w tył – trzeba zacząć klikać polubienia pod zdjęciami ich koleżanek. Zmylić je. Sprawić, by poczuły się niepewnie. Wtedy będą się bardziej starać. I bingo!”

Tom, 17 lat, Chicago, Illinois.

„Siódmego września 2012 roku nastoletnia Amanda Todd umieściła na YouTube dziewięciominutowy film zatytuowany My Story: Struggling, Bullying, Suicide, and Self-Harm, na którym pokazała serię kartek z zapisem jej doświadczeń związanych z byciem ofiarą znęcania się. Według Wikipedii wideo stało się viralem, wyświetlonym ponad milion sześćset tysięcy razy do trzynastego października 2012 roku. W klipie Amanda opisuje swoje doświadczenia z siódmej klasy, kiedy to rozmawiała na wideoczacie z nieznajomym, który przekonał ją, by pokazała przed kamerą swoje piersi. Mężczyzna szantażował ją później, że prześle jej półnagie zdjęcie jej znajomym, o ile ona nie pokaże mu więcej. Prześladowca nękał ją na Facebooku przez ponad dwa następne lata. Policja poinformowała rodzinę dziewczyny, że jej zdjęcie krąży w sieci.

W filmie na YouTube Amanda wyznała, iż wówczas zaczęła doświadczać ostrych lęków, depresji oraz ataków paniki. Sięgnęła po narkotyki i alkohol. Nieznajomy nadal ją prześladował i założył profil na Facebooku., na którym umieścił fotografię nagich piersi Amandy w charakterze zdjęcia profilowego. Nawiązał kontakt z jej kolegami z klasy w nowej szkole, co znów doprowadziło do zaczepek i znęcania się nad dziewczyną. Była zmuszona drugi raz zmienić placówkę. Po tym, jak została fizycznie zaatakowana już w nowej szkole., Amanda podjęła próbę samobójczą polegającą na wypiciu wybielacza, lecz przeżyła ją, ponieważ natychmiast zabrano ją do szpitala. Równieśnicy nękali ją później i dokuczali jej w Internecie, że „nawet nie potrafi porządnie się zabić”. Jej rodzina znów musiała się przeprowadzić.

Amanda nie była w stanie uciec przed własną przeszłością. Za każdym razem, jak się przeprowadzała, nieznajomy szantażysta lokalizował ją za pośrednictwem Facebooka. Podając fałszywe nazwisko, sprawił, że przyjęła go do znajomych, i dzięki temu znów wysyłała jej zdjęcie do jej nowej szkoły, równieśników, nauczycieli i innych rodziców. Stan psychiczny Amandy pogorszył się i zaczęła dokonywać samookaleczeń na przedramionach. Ponownie podejmowała próby samobójcze i była nadal nękana przez równieśników. Dziesiątego października 2012 roku zostałą znaleziona martwa – powiesiła się we własnym pokoju”.

Historie ludzi nowego jorku
Czytanie po angielsku

To Ci się może spodobać! :)

Przejdź do paska narzędzi