Dzisiaj na blogu dwudziesta druga historia autentyczna. Oddaję głos Magdzie, a wszystkich zapraszam do przeczytania jej historii, bo jest naprawdę ciekawa.
Dziś na blogu opowiem Wam o tym, kim byłam, zanim zostałam copywriterką. Trochę tego było, praca w różnych zawodach nauczyła mnie elastyczności, pozwoliła dojść do pewnych wniosków, poznać wiele świetnych osobowości. Dzięki temu nabrałam też doświadczenia, pewności do podróżowania, a jednocześnie odwagi. Dodatkowo pozwoliła mi też na rozwinięcie skrzydeł, poznanie innych zawodów z dystansem, a jednocześnie wykazania się w nich. Dodam, że jestem jednak sercem za freelancingiem i chyba nigdy mi to nie przejdzie 🙂
Wydawać by się mogło, że klasyczna motoryzacja, stara muzyka i niepoprawne tańce są zarezerwowane wyłącznie dla facetów. Do pewnego czasu tak myślałam, ale potem zapałałam miłością do wszystkiego, co jest old-school. Nie potrafię sztucznie trzymać fasonu jak na kobietę przystało i udawać, że mnie to nie kręci. Po ostatnim twiście z trzema facetami wiem, że lubię być niepoprawna. Rzucam wtedy torebkę na podłogę i daję się ponieść muzyce, a potem… szukam jej całą noc!
Wrześniowe inspiracje sprawiły, że każdą wolną chwilę czasu wolnego poświęcałam na rozwój kreatywny. Do wyznaczonej godziny pracowałam, a potem…m.in uczyłam się nowoczesnej kaligrafii. Co prawda, jeszcze mi daleko do pożądanych efektów, ale przyznam szczerze, że kaligrafia bardzo mnie uzależniła. Podobnie jak malowanie akwarelami i słuchanie electro. Aż się boję co będzie dalej…. bo już mam kolejne pomysły na urozmaicenie jesiennych wieczorów (i nie tylko) 🙂 Tak właśnie upływa mi wrzesień w wolnym czasie!